Recenzja filmu

Manderlay (2005)
Lars von Trier
Bryce Dallas Howard
Isaach de Bankolé

Jesteśmy winni

Pierwsza część trylogii <a href="http://lars.von.trier.filmweb.pl/Lars,von,Trier,filmografia,Person,id=217" class="n">Larsa von Triera</a> uwodziła widzów oryginalnością i nowatorskimi pomysłami.
Pierwsza część trylogii Larsa von Triera uwodziła widzów oryginalnością i nowatorskimi pomysłami. Dość szybko wchodziło się w namalowaną kredą rzeczywistość, z każdą sceną coraz bardziej intrygującą. Nie przeszkadzał brak drzwi, okien i symboliczne napisy zamiast rzeczy. W "Manderlay" forma najwyraźniej ciąży, a to co w "Dogville" było zaskakujące, tutaj nie robi już wrażenia. W przygotowany wcześniej schemat wkomponowana jest historia umiarkowanie wciągająca i nadmiernie upolityczniona. Całość, podzielona na 8 rozdziałów, rozgrywa się na tle surowej dekoracji, podobnie jak w "Dogville" składającej się z kilku rekwizytów. Reszta jest umowna. Komentarz do wydarzeń stanowi dobiegający z offu głos Johna Hurta oraz zdjęcia pokazywane w napisach końcowych. Reżysera zainspirował wstęp Jeana Paulhana do "Historii d'O" Pauline Reage zatytułowany "Szczęście w niewoli". Paulhan opowiada historię niewolników (rozgrywającą się w 1838 roku na Barbados), którzy nie radząc sobie z niedawno odzyskaną wolnością, zabijają swego pana i jego rodzinę, kiedy ten nie zgadza się na powrót uczynić ich poddanymi. Jak podarować wolność ludziom, którzy nigdy nie znali innego życia, wszystko robiąc na rozkaz i na czas, zastanawia się Grace (Bryce Dallas Howard zastąpiła w tej roli Nicole Kidman). Bohaterka wraz ojcem - gangsterem (Willem Dafoe) i jego ludźmi przybywa do położonego w środku Alabamy Manderlay. Jest rok 1933 a na plantacji nadal panuje niewolnictwo. Zaskoczona Grace postanawia tu zostać, wyzwolić Murzynów i nauczyć ich demokracji. Pogrążona w głębokim poczuciu winy powtarza: to my ich stworzyliśmy, to nasza wina, że są tacy. Prowadzone przez nią codzienne wykłady to pierwszy krok do zbudowania trwałego systemu. Co chwilę odbywają się głosowania dotyczące różnych tematów, na przykład kto nakręci zegar lub czy jest za pięć czy za siedem druga. I choć nikt z mieszkańców Manderlay nie pomyślał, aby w odpowiednim czasie zasiać bawełnę, idealistka Grace nie poddaje się, studiując, w przerwach między pracą i nauczaniem, tajemniczą księgę, dzięki której dawna właścicielka utrzymywała porządek i dyscyplinę wśród niewolników. Lars von Trier snuje swą polityczną baśń trochę z przymrużeniem oka. Dotykając problemów rasowych po raz kolejny pokazuje Amerykę przepuszczoną przez pryzmat własnej wyobraźni. We właściwy sobie sposób demaskuje obłudę "mlekiem i miodem płynącej krainy", której, ze strachu przed podróżowaniem samolotem, nigdy nie widział na oczy. Ten niewesoły wizerunek, znany już z "Dogville" czy "Tańcząc w ciemnościach", tym razem wydaje się jednak zdecydowanie mniej ciekawy. Trudno oprzeć się wrażeniu, że chęć prowokowania stała się tu ważniejsza od akcji, która w przeciwieństwie do "Dogville" dość szybko zaczyna nużyć. Prace nad trzecią częścią trylogii zatytułowaną "Waszyngton" na razie się przesuwają. W niedawno opublikowanym w "Wysokich Obcasach" wywiadzie reżyser wspomina, że być może wcale jej nie nakręci, bo "czuje się już znudzony udręczonymi kobietami i ich dramatami". Może i lepiej...
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W swoim filmie "Manderlay" Lars von Trier po raz kolejny pokazuje, co myśli o Stanach Zjednoczonych... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones